"Urodziłam, gdy mój syn skończył dwa miesiące", Beata Szynkowska
autor: Beata Szynkowska
tytuł: "Urodziłam, gdy mój syn skończył dwa miesiące"
wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza, Warszawa 2013, str. 73
ISBN: 978-83-7805-904-2
Zagadnienie
niepłodności i bezpłodności od kilku lat poruszane jest coraz częściej. Coraz więcej
młodych małżeństw boryka się z tym problemem. Robią wszystko, co tylko możliwe,
aby w końcu doczekać się upragnionego potomka. Przechodzą wiele badań, kobiety
poddają się inseminacji, gdy ta zawodzi jedyną jeszcze szansą pozostaje In vitro.
Jednak wiele osób, które nie spotkały się w swoim otoczeniu z tym problemem
myli te zagadnienia. Niepłodność dotyczy 10-15% par i problem może leżeć
zarówno po stronie mężczyzny jak i kobiety jednak nie jest to trwałe i dzięki
odpowiedniemu leczeniu może doprowadzić do ciąży. Natomiast bezpłodność to
trwała niemożność posiadania potomstwa.
Beata
to młoda kobieta, która zmierza po szczeblach kariery ku górze, spełnia się w
zawodzie. W krótkim czasie awansuje w korporacji. Praca zapełnia jej dni
maksymalnie. Jednak istnieje problem innej miary. Mianowicie nie może zajść w
ciążę. Jest to niepłodność idiopatyczna. Gdyby Beata i jej mąż mieli innych
partnerów, pewnie nie byłoby problemu z zajściem w ciążę. Przeszli wiele, była
i inseminacja, było również In vitro. Niestety w żadnym wypadku test ciążowy
nie wskazywał potomstwa. W biegiem lat dojrzeli do decyzji o adopcji.
Beata
Szynkowska zdecydowała się opisać swoją historię od 2005 roku, kiedy to przy
wizycie u ginekologa dowiedziała się, że ma niedrożny jajnik. Nietrafne wizyty
u lekarzy specjalistów, którzy traktowali ich powierzchownie. Kilka minut
rozmowy, a koszty wizyt coraz bardziej uszczuplały ich portfele. Beata w tym
czasie przeszła mnóstwo: monitoring owulacji, badanie drożności jajowodów,
hormony, które mocno wpływały na jej organizm. Zabieg laparoskopii stwierdził
niedrożność. Gdy inseminacja, która daje tylko 20% skuteczności nie
doprowadziła do ciąży, Beata trochę wbrew religii katolickiej i zadeklarowanej
wierze zdecydowała się z mężem na zabieg In vitro. W tym wypadku niestety
również się nie udało. Beata często rozmawiała z Bogiem, często zadawała mu pytanie:,
Dlaczego? Jednak nigdy go nie obwiniała, zawsze tłumaczyła, że Bóg ma wobec nas
swoje plany i to On kieruje naszym życiem. My musimy nieść swój krzyż. Decyzja Beaty
i Wojtka – jej męża, o adopcji nie była decyzją podjętą bez przemyślenia. Pragnienie
posiadania dziecka, obdarzenia go miłością, której nie otrzymał od własnych
rodziców było większe. Dość szybko udało się zebrać wszystkie potrzebne
dokumenty, a kilka dni później zadzwonił telefon.
Osoby,
które nie mogą nie z własnej winy posiadać potomstwa robią wszystko, aby tej
sytuacji zaradzić. Poddają się mnóstwu badań, nie rzadko zapożyczają się, aby
poddać się kosztownym zabiegom. Jednak nie każdy decyduje się na adopcję, bojąc
się tego, że dziecko może ich nie zaakceptować, lub nie spełnić ich wymagań. Ciągłe
pytania rodziny czy znajomych: a kiedy wy będziecie mieli dziecko? Czy życzenia
urodzinowe, noworoczne: niech się Wam rodzina w końcu powiększy; bolą. Te słowa
ranią. Często to kobieta czuje się winna temu, że nie może zajść w ciążę.
O
tym właśnie pisze Beata Szynkowska w swojej historii „Urodziłam, gdy mój syn
skończył dwa miesiące”. To bardzo ciekawa i budująca historia. Autorka uzewnętrznia
się, próbuje tchnąć nadzieję innym, których dotknął ten problem. Wspomina
również o społecznym odbiorze nie posiadania dzieci. Póki ich nie mamy,
jesteśmy świetnymi pracownikami. Gdy okazuje się, że kobieta jest w ciąży i
idzie na urlop, wtedy też jest wszystko w porządku. Jednak czy wróci do pracy
po porodzie na to samo stanowisko? Czy jest wtedy potrzebna? Niestety rzeczywistość
okazuje się całkiem przyziemna.
Moja ocena: 7/10
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Portalu Debiutext
Książka bierze udział w wyzwaniach:
"Przeczytam tyle ile mam wzrostu" - 0.4 cm
Zapraszam na moje
Tam małe uzupełnienie co do konta na Facebook - jeśli ktoś takiego nie posiada - nie jest obowiązkowe; jeśli tak - wskazane.
Ale ciekawa tematyka, porusza ważne dla wielu par tematy. Uważam, że to interesująca pozycja także dla każdej pary.
OdpowiedzUsuńMądra i ważna ta książka. Warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńOd razu zaciekawił mnie tytuł tej książki, dość niejednoznaczny. Utwór porusza tematykę, o której powinno się mówić.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce już sporo pozytywnych opinii. Na pewno sięgnę, kiedy będę nieco starsza.:)
OdpowiedzUsuńhttp://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Zaciekawiłaś mnie bardzo tą pozycją. Mnie najbardziej uderza to, że te pary, które chcą mieć dzieci nie mogą, a te które "wpadną" wcale nie chcą i nie doceniają cudu, jaki ich spotkał. Świat jest bardzo niesprawiedliwy...
OdpowiedzUsuńLudzie potrafią być naprawdę bezmyślni i upierdliwi. A kiedy przedstawisz nam swoją dziewczynę? A kiedy ślub? A dziecko, kiedy? A może jeszcze jedno, wszak dzieci, które mają rodzeństwo lepiej się chowają? Ugh... Nie wiem czy są tak bardzo bez wyobraźni, że nie zdają sobie sprawy jak bardzo mogą ranić takimi pytaniami? I tak durni, żeby wierzyć, że ich wtrącanie się w nie swoje sprawy cokolwiek przyspieszy?
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych rzeczy, której nie rozumiem. O_o
Zgadzam się całkowicie z komentarzem Ann RK. Ciekawość i wścibstwo niektórych jest przerażające!! Zero delikatności, szczerego zainteresowania i współczucia. Tylko, żeby coś sie dowiedzieć i żeby był kolejny temat do plotek...
OdpowiedzUsuńWspółczuję ogromnie wszystkim parom, które nie mogą doczekać się swojego dziecka. Książka na pewno świetna i godna polecenia:)
Książka jak widzę jest bardzo poruszająca.. Bardzo chętnie się w niej zagłębie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pracuje z rodzinami zastępczymi, zgłaszam dzieci z uregulowaną sytuacją prawną do adopcji, więc to bliski mi temat. Książka jest ważna, uświadamia wiele rzeczy, wiele rzeczy tłumaczy.
OdpowiedzUsuńdo przeczytania na kiedyś :)
OdpowiedzUsuńTematyka bezpłodności ciągle jest na czasie. Wielu moich znajomych boryka się z tym problemem. Od lat leczą się u różnych najznakomitszych specjalistów i bez efektów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że rodzina dołuje na każdym kroku pytając o upragnionego potomka. To bardzo psychicznie wykańcza takie pary. Z kolei adopcja w większości przypadków jest dobrym rozwiązaniem, ale niestety bardzo czasochłonna, gdyż trzeba przejść przez multum badań i procedur i nie zawsze można osiągnąć upragniony efekt.
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałabym ją przeczytać. Tematyka, jak najbardziej ważna.
OdpowiedzUsuńKiedy czytałam tę recenzję przypominała mi się znajoma para, która borykała się z takim problemem, ostatecznie adoptowali chłopca:)
OdpowiedzUsuńTemat bardzo ciekawy i mało znany w literaturze, dlatego chętnie przeczytam.
Pozdrawiam:)