Wyznania randkowiczki, Rosy Edwards
Rosy
Edwards
Wyznania randkowiczki
Zysk i
S-ka, Poznań 2015, str. 395
ISBN:
978-83-7785-748-9
Nigdy
nie korciło mnie logowanie się na portalach randkowych. Z jakiegoś dla mnie
chyba nieznanego powodu po pierwsze nie odczuwałam takiej potrzeby, nigdy mnie
to nie interesowało, a po drugie gdzieś tam z tyłu głowy pewnie pojawiła by się
myśl, że to niebezpieczne. Jak świat światem, tak ludzie poznają się w sieci i
nie raz tworzą udane związki. Byłam pewna, że tego typu literatura, poruszająca
to zagadnienie wyczerpała temat do końca. Mam za sobą kilka książek o
randkowaniu, portalach randkowych i do Wyznań
randkowiczki podchodziłam dość sceptycznie. Jednak po przeczytaniu recenzji
Cyrysi stwierdziłam, że może jednak spróbuję i dam jej szansę, a świetny zmysł
Cyrysi do wyszukiwania ciekawych i dobrych książek do mnie również przemawia,
gdyż wiele tytułów po jej rekomendacji trafiło do mojej biblioteczki lub
przynajmniej na listę „do przeczytania”.
Rosy
Edwards to 28 letnia singielka, której przyjaciółki nie do końca rozumieją jej
postępowanie i umawiają ją na randki w ciemno, co nie zawsze kończy się w dobry
sposób dla bohaterki. Przychodzi taki czas, że Rosy dojrzewa do decyzji
zarejestrowania się na jednym z portali randkowych. Czy zarejestrowanie się na
Tinderze przyniesie oczekiwany skutek w znalezieniu wymarzonego faceta? Czy
początkowe wymienianie maili pozwala poznać człowieka, odzwierciedla jego
charakter, a późniejsze spotkanie się z nim nie przyniesie odwrotnego skutku?
Czy w końcu zdjęcia profilowe jakie są umieszczane na takich portalach
odzwierciedlają prawdziwy wygląd, czy nie są przypadkiem retuszowane i
naciągane? Rosy przyjdzie się zmierzyć z wieloma przeciwnościami, wieloma
mężczyznami, którzy nie będą tymi za których się podają, jednak czy ta ciężka
sztafeta z przeszkodami doprowadzi ją do mężczyzny, je wymarzonego i wyśnionego
„ideału”?
Rosy
to dziewczyna pracująca w PR, kobieta która pomimo wielu niepowodzeń jakie ją
spotkały jest zadowolona z życia. Jej największym marzeniem jest napisanie
książki, oczywiście pisze, jednak nie tak jakby chciała. Nie wspominając o
nietrafionych mężczyznach narzucanych jej przez przyjaciółki, Rosy również nie
potrafi trafić na tego odpowiedniego biorąc sprawy w swoje ręce i logując się
na aplikacji Tinder. Przekrój mężczyzna na których trafia jest niesamowity,
jeden wydaje się lepszy od drugiego. Perypetie naprzeciw którym przyjdzie
stanąć Rosy wzbudzają nie raz lekki uśmiech a nawet parsknięcie śmiechem
podczas lektury, jednak bohaterce nie jest do śmiechu.
Wyznania randkowiczki
to niesamowicie lekka i przyjemna lektura na jesienne wieczory. To książka,
która ma na celu spojrzeć na świat z innej perspektywy, na problem w
znalezieniu tej drugiej połówki. Jednak nie jest to lektura stricte
poradnikowa, to raczej historia z przesłaniem, która pokazuje czego powinniśmy
się wystrzegać i na co szczególnie zwracać uwagę. Historia Rosy Edwards to
pełna humoru książka niewskazana przy czytaniu w pociągu czy autobusie,
gwarantuję dziwne spojrzenia pasażerów.
Historię
czyta się dość szybko, strony wręcz same się przewracają, jednak w żadnej
sposób książka nie wciąga jakoś mocniej, bo wydaje mi się, że autorka pisząc ją
nie chciała osiągnąć tego celu. To po prostu świetna lektura o młodej kobiecie
poszukującej miłości, o przyjaciółkach które za wszelka cenę chcą jej pomóc,
choć nie zawsze odnoszą w tym sukces.
A
sama bohaterka jest niesamowicie pozytywna pomimo przeciwności losu, to
kobietka która mogłaby stać się moją bliska znajomą.
Moja ocena: 8/10
Za
książkę dziękuję portalowi Sztukater.
uwielbiam lekkie książki, więc z pewnością i ta trafi na moją listę ;)
OdpowiedzUsuńChyba mam podobne zdanie, jak Ty. Nigdy mnie nie kręciły znajomości internetowe, no i zawsze uważałam że to niebezpieczne. A może to tylko wymówka związana z nieśmiałością i strachem przed pierwszym spotkaniem. Ale myślę, że gdyby moja sytuacja była inna, to dzisiejsze czasu wręcz narzucają nowe kanony "poznawania się" A wracając do książki, mam nadzieję że bohaterkę spotkała miłość :)
OdpowiedzUsuńJa nie lubię takich książek i raczej nie sięgnę po nią :]
OdpowiedzUsuńNa jesienny wieczór będzie jak znalazł.
OdpowiedzUsuńKsiążka już za mną i podpisuje się pod Twoją recenzją w zupełności.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie lektury i pozytywne bohaterki. :) To świetna recepta na jesienną chandrę. :)
OdpowiedzUsuńMnie nie za bardzo do niej ciągnie, ale może polecę siostrze.
OdpowiedzUsuń