"Uchyliłam zasłonę śmierci", Louise Anderson


tytuł: Uchyliłam zasłonę śmierci
autor: Louise Anderson
wydawnictwo: Vizja PRESS&IT, Warszawa 2006, 456 stron

Erin Paterson pracuje w kancelarii prawniczej założonej przez swego dziadka. Jest kobietą sukcesu, która chyba nie do końca potrafi poukładać i zapanować nad swoim życiem. A przekonujemy się już o tym po przeczytaniu kilku stron powieści, gdy w pewien piątek musi wrócić z pracy do domu po akta sprawy. "Nakrywa" tam swojego chłopaka z kochanką. Początkowo zaskakuje ją ta sytuacja i oznajmia Alexowi aby wynosił się z jej domu. Jednak gdy ten próbuje wyjaśnić dziewczynie, że "to nie tak jak myśli", wpada w furie nie chce on wypuścić jej z domu atakuje go pierwszym posążkiem jaki trafia w jej ręce. Świadkiem tego zajścia jest jej sąsiad, dziennikarz Paul Gabriel piszący o nierzetelnych prawnikach.
Erin opuszcza mieszkanie i wraca do kancelarii. Nie mija kilka godzin, jak wszyscy dowiadują się, co stało się w jej domu. Alex oskarża ją w gazetach o zamach na jego osobę.
Bohaterka nie wraca do domu, tylko postanawia na kilka dni udać się do rodziców. Z czasem traci szacunek ludzi i oprócz tego jest również  podejrzana w sprawie morderstwa jej koleżanki ze szkoły.

I do tego momentu książka byłą interesująca. W pewnym momencie znurzył  mnie pewien rytuał bohaterki: wraca do domu, bierze prysznic i je kolację z sąsiadem i tak kilka razy. Miałam wrażenie, że przez nieuwagę cofnęłam się o kilka stron wstecz.
Ogólnie od tej chwili książka stała się przewidywalna. Nie powiem, czytałam wiele książek, w których już po kilkunastu stronach spodziewałam się pewnego zakończenia i się nie myliłam, ale miały one "to coś", co powodowało, że brnęłam do końca.
Tutaj było inaczej, książkę przeczytałam, ale strasznie się przy niej męczyłam.

Czy polecam? Raczej tak. Książka jak każda znajdzie swoich fanów i anty fanów- ja w tym wypadku zaliczam się do drugiej grupy.

Moja ocena: 2+/5

Komentarze

Popularne posty