"Fikołki na trzepaku", Kalicińska Małgorzata
Tym razem Autorka bestsellerowej mazurskiej sagi postanowiła, wykorzystując doskonałą pamięć, spisać dla własnych dzieci wspominki z podwórka, wakacji, uroczystości oraz zwykłych zajść rodzinnych. Smak lodów z prawdziwą wanilią, bary mleczne czy fikołki na trzepaku dzisiaj urastają już do nostalgicznych wspomnień. Jest tam też kilka rodzinnych historii, a nade wszystko koloryt bezpiecznych podwórek; wieś, na której autorka spędzała wakacje biorąc udział w sianokosach, żniwach; zakola Biebrzy, grzybne lasy i dziecięca beztroska. (opis pochodzi stąd).
Bałam się wziąść do ręki książki tej autorki. Dziwne, co?
Każda wizyta w bibliotece skutkowała tym, że omijałam ją szerokim łukiem. A dlaczego? A no ze względu na samą ekranizację "Rozlewiska" w TV. No po prostu stwierdziłam, że film jest kiepski (jak dla mnie nudny), to pewnie i książki napisane przez tę autorkę są nie ciekawe. Ale wiecie co nie tylko ja tak uważałam.
Tak samo uważały czytelniczki w mojej bibliotece. Nie chciały wypożyczać "Rozlewiska" ze względu na jego ekranizację (jak to czasami film może wszystko popsuć).
Jednak z czasem uwielbienie do autorki wzrosło na tyle, że zaczęły się tworzyć "listy kolejkowe" na jej tytuły!!! Ja niestety na "Rozlewisko" nadal czekam, ale dorwałam "Fikołki" i jestem bardzo zadowolona, że ją przeczytałam.
Piękna autobiografia, pięknie opisane dzieciństwo dzisiejszych 40 i 50 latków.
Moja ocena: 5/5
O, będę odwiedzać. Kocham czytać. Powodzenia z nowym blogiem!
OdpowiedzUsuńJa niestety przy niej się wynudziłam....
OdpowiedzUsuńSabina i właśnie za to uwielbiam zaglądać od jakiegoś czasu na blogi, w których recenzowane są książki.
OdpowiedzUsuńPowiem Cie szczerze, że czytałam wiele recenzji tej książki już po tym jak skończyłam ją czytać. I były różne: jednym się podobała, innym nie.
Dzięki własnie takim blogom i opisom możemy dokonać jako takiego "wyboru" czy przeczytać książkę czy nie.
Też na nią poluję w bibliotece
OdpowiedzUsuń