"Podróż na sto stóp", Richard C. Morais
autor: Richard C. Morais
tytuł: "Podróż na sto stóp"
wydawnictwo: Bellona, Warszawa 2014, str. 311
ISBN: 978-83-11-13400-3
Po
Podróż na sto stóp pióra Richarda C.
Moraisa sięgnęłam zachęcona wieloma bardzo pozytywnymi opiniami na blogach.
Kuchnia indyjska, kolory smaki, piękna historia rodziny z pasją, przemówiła do
mnie na tyle mocno, że gdy tylko nadarzyła się możliwość wyciągnęłam rękę po
ten tytuł. Gotować lubię, nie powiem, pod warunkiem, że mam pomysł na potrawę. Najgorzej
jest wtedy, gdy nie wiem, co bym zjadła. Lubię książki, w których autorzy
przemycają receptury kulinarne, z których można korzystać.
Czy
Podróż na sto stóp spodobała mi się?
Niestety nie, mam wrażenie, że historia jest przereklamowana i to bardzo.”Wybitna,
wciągająca bez reszty (…) najlepsza powieść wszech czasów” to opisy z okładki,
czytam i mam wrażenie, że przeczytałam całkiem inną książkę. Nie powiem
początek fabuły mnie zainteresował, niestety, czym dalej to było gorzej. Pokusiłabym
się o stwierdzenie, że książka jest przegadana, takie gadanie o wszystkim i o
niczym. Za dużo nic niewnoszących opisów, a za mało skupienia się na samych
bohaterach. Strasznie się męczyłam czytając tę historię i sama sobie się dziwię,
że nie rzuciłam książką w kąt.
Historię
poznajemy z perspektywy Hassana Haji. To on rozpoczyna nam opowieść od 1934
roku od przybycia jego dziadka do Bombaju. Po tragedii, w której ginie matka
Hassana ojciec postanawia wyjechać z kraju. Udają się do Londynu. I powiem
szczerze, że dobrze, że rozdziały dotyczące Londynu i Mumbaju były w miarę
krótkie. Dopiero zaczyna się coś dziać w Lumière, gdzie zakładają mała
restauracyjkę naprzeciw dwugwiazdkowej restauracji Madame Mallory. Madame nie
odpowiada to usytuowanie nie ze względu na to, że powstała kolejna jadłodajnia,
a chodzi jej mianowicie o to, że Hassan potrafi dobrze gotować, a tego daru jej
samej brakuje.
Cóż
pomysł autora na historie bym niezwykle ciekawy, jednak Morais nie potrafił sam
się w przedstawionej historii odnaleźć, nie potrafił jej pociągnąć, ani
wymyśleć niczego, co mogłoby mnie zainteresować.
Podobała
mi się podróż od Mumbaju, poprzez Londyn, Lumière do Paryża. Smakowitość przedstawianych
potraw, które wzbudzały wyobraźnię, ale to nie opisy budują całą akcję książki,
bo jeśli tak to są to tylko niewielkie elementy. W pewnym momencie
stwierdziłam, że książka tak naprawdę nie ma fabuły, a ja nie wiem, czego mam
się uczepić, aby zrozumieć, co autor chciał przekazać. Gdyby autor historie
rozpoczął na poziomie wyprawy Lumière – Paryż to książka była by smakowita i
zjadliwa. Niestety nudne wprowadzenie, brak rozkręcenia się autora powodują, że
wiele książek wartych uwagi na tym traci.
Przyzwyczaiłam
się ostatnimi czasy, że książki nie posiadają na okładce zarysu fabuły i
sięgając po taki tytuł nie do końca wiemy, czego mamy się spodziewać. W
przypadku Podróży na sto stóp,
również brak takiego zarysu, i chyba wiem dlaczego. Mianowicie, nikt nie wie, o
czym tak naprawdę jest ta książka.
Podróż na sto stóp
to mdła aromatyczna komedia o rodzinie z Indii, która ma pasję, jednak tragedia
rodzinna wymusza na nich wyjazd z kraju w poszukiwaniu lepszego jutra. Pojawia się
„złote dziecko”, które wywraca życie rodziny do góry nogami.
Ciężko
jest mi ocenić tę książkę, ze względu na nierówne rozdziały, a szkoda, bo
potencjał jak się później okazało ma.
Ocenę
pozostawiam Wam, jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tą lekturą.
Moja ocena:
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję portalowi
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Nie lubię książek, w których tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi. Ta za bardzo do mnie nie przemawia, więc się nie skuszę. Wolę ciekawsze pozycje.
OdpowiedzUsuńKurcze, spodziewałam się znacznie więcej po tej lekturze, ale po Twojej recenzji mam jasność, że ta książka nie spełni moich oczekiwań
OdpowiedzUsuńOj, słabo. A ja się zastanawiałam nad nią :]
OdpowiedzUsuńOoo film mi się bardzo podobał, ale chyba nie miał zbyt wiele wspólnego z książką...
OdpowiedzUsuńJa podobnie ostatnio nacięłam sie na Księgarenkę w Big Stone Gap. Reklama potrafi przyciągnąć
OdpowiedzUsuńOkładkę kojarzę ale chyba wcześniej nie trafiłam na recenzję tej książki. Raczej po nią nie sięgnę
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka jest taka...nieokreślona, nierówna. Pewnie i ja, ze swoją pasją do takich rodzinnych i klimatycznych opowieści, pełna ogromnego zapału do całej historii, nieźle bym się sparzyła.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to książka dla mnie, niemniej zapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńSam pomysł naprawdę ciekawy. Szkoda, że wykonanie takie słabe....
OdpowiedzUsuńoj nie czytałam, ale chyba raczej wolałabym w tym przypadku obejrzeć film :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, słyszałam o filmie i miałam ochotę go obejrzeć. Nie wiedziałam o książce. Może najpierw się skuszę
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńHmm mam nadzieje, że będę miała okazję sama sprawdzić czy mi się spodoba : >
OdpowiedzUsuń