"52 tygodnie", Ludmiła Piasecka
autor: Ludmiła Piasecka
tytuł: 52 tygodnie
wydawnictwo: Nasza Księgarnia, Warszawa 2014, str. 366
ISBN: 978-83-10-12520-0
Ostatnimi
czasy dość często natrafiam na książki poruszające zagadnienie jak żyć w zgodzie
ze sobą. Jak planować lub nie swoje życie, iść na żywioł czy mieć wszystko
poukładane. Książki pokazujące, „co by było gdyby”. I nie mówię tu o stricte
poradnikach, a raczej o książkach obyczajowych, gdzie to autorka opisuje swoje
zmiany w życiu, jak w przypadku książki Chiary Gamberale Przez 10 minut, jak również w przypadku dzisiaj opisywanej lektury
Ludmiły Piaseckiej 52 tygodnie, z
tym, że w tym wypadku trudno jest określić czy jest to fikcja literacka czy realne
wydarzenia. Po 52 tygodnie sięgnęłam,
trochę w ciemno, dopiero później przeczytałam opinię Pauli i stwierdziłam, że
może być to dość dobra lektura. Czy tak jest?
Majka
to trzydziestopięciolatka posiadająca dość ustabilizowane życie, mąż, dwójka
dzieci i praca na uczelni. Wszystko byłoby pięknie gdyby pewnego dnia kobieta
nie stwierdziła, że do jej życia wkradła się rutyna. Jeden dzień podobny jest
do drugiego, wręcz jest jego lustrzanym odbiciem. Majka pragnie odmiany, gdyż
ma wrażenie, że gnuśnieje, przyzwyczaja się, wręcz się dusi każdym nudnym
dniem. Rok ma pięćdziesiąt dwa tygodnie – Majka ma plan, aby w każdym tygodniu
robić coś innego, cos takiego, czego do tej pory nie robiła. Udaje jej się
wciągnąć w tę zabawę rodzinę, która o dziwo bez żadnego szemrania przystaje na
jej warunki, chociaż nie w każdym wydarzeniu uczestniczy. Czy i w jaki sposób
ten nadchodzący rok zmieni życie Majki? Czy zacznie dostrzegać inne jego
aspekty?
Wiem,
że się powtarzam, ale uwielbiam debiuty! Szczególnie, jeśli są to polscy
autorzy piszący na tak wysokim poziomie, że mnie potrafią porwać swoją
historią. Ile osób tyle opinii, ale ostatnimi czasy trafiam naprawdę na
perełki, obok których nie można przejść obojętnie. Taką książką jest 52 tygodnie Ludmiły Piaseckiej. Historia
porwała mnie od samego początku. Pewnego rodzaju magia, która nad nią się
roztacza nie pozwoliła mi, abym książkę odłożyła na później. Plastyczny język,
wartka fabuła powodują, że książkę czyta się z wielką przyjemnością.
W
pogoni za pieniądzem zapominamy o sobie. Gdzieś coś lub ktoś z tyłu naszej
głowy ciągle nas pogania w tym wyścigu szczurów i nie pozwala się zatrzymać,
zatracamy się w tym. Pragniemy mieć i być! Tylko czy naprawdę musimy mieć
kolejny gadżet, którego możliwe, że nawet po zakupie nie rozpakujemy, czy
musimy mieć 20 sukienkę, bo wszyscy kupują, bo jest teraz taka moda?
Majka
rozpoczyna swoją grę od zamrożenia (dosłownie) portfela, dzięki czemu zaczyna
wykorzystywać zachomikowane produkty w domu, aby sporządzić posiłek dla
rodziny. Ten czyn wprowadza ją w kolejne zobowiązanie – zaczyna sama gotować,
komponować własne potrawy, którymi jak się okaże, jej rodzina będzie się
zajadać. Odwiedza schronisko gdzie pracuje, jako wolontariusz, rozpoczyna
pisanie listów, ale tych papierowych na ładnej papeterii, chodzi boso po rosie,
zaczyna robić zakupy w ciucholandach stwierdzając, że za określoną kwotę, którą
musiałaby wydać w markowym sklepie to tu kupi kilka dobrych gatunkowo łaszków.
Tych
przykładów można by wymieniać i wymieniać, przecież to aż pięćdziesiąt dwa
tygodnie. Jedne są bardziej trafione drugie mniej. O dziwo autorce nie zabrakło
pomysłów na wypełnienie bohaterce tych tygodni.
Książkę
czyta się dość szybko, chociaż każdy wyodrębniony rozdział zmusza na chwilę
odpoczynku i zastanowienia – czy ja też tak bym mogła? Język jest lekki i
przyswajalny, fabuła dość wartka. Historia ubarwiona jest wieloma przepisami
kulinarnymi, które na pewno wykorzystam, gdyż kilka mi się spodobało.
Jeśli
nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z tym debiutem to polecam serdecznie.
Moja ocena:
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Zapamiętam ten tytuł. Myślę, że to książka, której teraz potrzebuję.
OdpowiedzUsuńTeż lubię debiuty i coś czuję, że ten będzie wyjątkowo udany. Jestem ciekawa, co bohaterka robiła przez te 52 tygodnie.
OdpowiedzUsuńNiedługo się o tym przekonam, los z pewnością mi sprzyja :) Mam nadzieję, że i mi się spodoba.
UsuńChętnie czytam debiuty polskich autorów, bardzo jestem ciekawa książki ,,52 tygodnie" i będę mieć ją na uwadze ;)
OdpowiedzUsuńDość skutecznie zachęcasz. Zapisuję ten tytuł.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy czwartkowy cykl - Z poezją na Ty
http://monweg.blog.onet.pl/2014/09/11/z-poezja-na-ty-w-malinowym-chrusniaku/
ja również lubię debiuty, a ostatnim czasem trafiam na same perełki. Takich książek, jak Przez10 minut i 52 tygodnie jeszcze nie czytałam, ale mam taki zamiar :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o książce, ale chętnie się z nią zapoznam:)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie mnie ta książka zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja. Poszukam.
OdpowiedzUsuńPlan na pewno dobry :). Dla mnie nie ma to znaczenia, czy książka to debiut, czy nie. Zazwyczaj nawet nie patrzę na to i często dopiero jak szukam innych powieści autora, dowiaduję się, że to debiut.
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Bardzo lubię taką filozofię życiową - próbowania coraz to nowych rzeczy. Od razu mi jakoś weselej, jak się tego trzymam :). Chociaż uwielbiam też pewne wygodne zwyczaje - typu ulubiona kawiarnia itp.
OdpowiedzUsuńCiekawy jest ten pomysł, by robić coś innego, z chęcią poczytałabym o tym, co wymyśliła pisarka bohaterce.
OdpowiedzUsuńTreściowo jak najbardziej dla mnie! Zapisuje!
OdpowiedzUsuń