"Szeptucha", Iwona Menzel
autor: Iwona Menzel
tytuł: "Szeptucha"
wydawnictwo: MG, Kraków 2014, str. 319
ISBN: 978-83-7779-191-2
Czy
każda polska wieś jest taka sama? Teraz pewnie tak, w pełni zmotoryzowana, mało
kto hoduje jeszcze konie czy krowy, w sianokosach, żniwach czy wykopkach już
nie biorą udziału całe rodziny jak to było dawniej. Nie mam pojęcia jak
wyglądała dawna wieś w innych regionach Polski jednak wiem jak wyglądała ona na
Podlasiu, bo sama stąd pochodzę. Nowa książka Iwony Menzel Szeptucha, pozwoliła mi na cofnięcie się w czasie i przeniesienie
się do takiej właśnie magicznej wsi z mojego dzieciństwa.
Autorka
przenosi nas w malowniczą niewielką wioskę Waniuszki, położoną na
nadbiebrzańskich bagnach. Poznajemy starą Oleszczukową, która leczyła modlitwą i ziołami, potrafiła zamawiać choroby i
odczyniać uroki. (str. 7) Razem z nią mieszka jej wnuczka Olesia, która
dopiero w szkole przy pytaniu nauczycielki – a czym zajmują się Twoi rodzice? –
została uświadomiona, że każdy ma rodziców, natomiast dzieci dobrze
poinformowane, od tej pory nazywały ją bajstrukiem. Olena nie zna swoich
rodziców, jej matka pozostawiła ją, gdy dziewczynka przyszła na świat. Ta wiadomość
spadła na nią jak grom z nieba, jednak mądra babcia Walentyna uświadomiła
dziewczynkę, że jej matka jest u Aniołków. Dlatego też Olena pod kapliczką zasadziła
kwiatki i miała w końcu miejsce, do którego mogła przychodzić i oddawać się
rozmyślaniom. Pewien dzień zmienił życie dziewczynki, kiedy to jeden z
mężczyzn, który przyszedł do jej babki po zioła, dotyka dłoni dziewczyny a tą
przeszywa niesamowite zimno. Z czasem okazuje się, że dziewczyna poprzez dotyk
potrafi przeczuć śmierć. Gdy umiera Walentyna Oleszczukowa, mieszkańcy
Waniuszek są przekonani, że jej umiejętności przejmie jej wnuczka. To jednak
stoi w sprzeczności z planami dziewczyny, która chce wyjechać do dużego miasta
i studiować. Czy Olena pozostanie na wsi wbrew swoim wcześniejszym planom? Jak jej
życie zmieni przyjazd Alka Litwina, reżysera, który będzie chciał nakręcić film
o tajemniczym pustelniku zamieszkującym niegdyś bagna biebrzańskie?
Iwona
Menzel urodziła się w Warszawie, gdzie w
socjalistycznej rzeczywistości spędziła jak najbardziej szczęśliwe dzieciństwo
i ukończyła studia na Wydziale Architektury. Wyjazd z Polski, konsekwencję
zawartego w Wiedniu ślubu z obywatelem niemieckim, uważała za duże poświęcenie
i miała rację: od tej chwili życie stało się jednym
pasmem rozstań, powrotów i nieporozumień. Mieszka i pracuje w Darmstadt, dawnej
stolicy Hesji. Koordynuje duże projekty urbanistyczne. Przez wiele lat
działalność literacka autorki ograniczała się głównie do niemieckich tekstów
fachowych i niezliczonych listów do rodziny w Polsce. (za portalem
Lubimy Czytać)
Jestem zadziwiona tym, co
dowiedziałam się o autorce. Jak można napisać w tak interesujący sposób o miejscu,
w którym się nie dorastało, a nawet nie spędziło za wiele czasu. Czytając Szeptuchę, oddałam się lekturze bez
reszty. Chłonęłam każde przeczytane słowo, każdy fragment opisu przyrody, życia
mieszkańców tej niewielkiej, ale jakże zgranej wsi, z wielką przyjemnością. Oddanie
w tak plastyczny sposób życia wsi, sięgnięcie do specyficznego słownictwa
podlaskiej gwary spowodowało, że wiele historii z mojego dzieciństwa u dziadków
uległo odświeżeniu. W pewnym momencie miałam wrażenie, że Iwona Menzel opisuje
moją wieś. Poranki witające mnie śpiewem ptaków, rżeniem konia, specyficznymi
zapachami. Ten chleb pieczony przez babcię i jeszcze gorąca piętka ze świeżym
masłem, bo wtedy jest najlepszy, świeże mleko prosto od krowy to wszystko
niestety już wspomnienia. Nie ma już takiej wsi i autorka jest tego świadoma. Dlatego
też przedstawiła ją w dwojaki sposób. Niewiele już jest w niej tradycji, która
obecnie staje się chwytem marketingowym. Tradycje obecnie się sprzedaje,
stodoły przerabia na pensjonaty, kusi się przejażdżkami bryczkami zaprzężonymi
w konie, pieczeniem chleba w prawdziwym piecu chlebowym bądź nie, wytwarzaniem
ekologicznych przetworów. Na to jest obecnie popyt i o tym również pisze
autorka.
Nie mam jej tego za złe, świata nie
zmienimy, natomiast dziękuję za wspomnienia, które mam nadzieję będę
pielęgnować. Ja tę podlaską wieś jeszcze pamiętam, moje dzieci już jej niestety
nie poznają, bo już są takie, które twierdzą, że mleko jest ze sklepu a nie od
krowy.
Lekki i przystępny język, spora
dawka humoru, tajemnica magii ziół, modlitwy, piękne, realistyczne opisy
przyrody i świetnie nakreśleni bohaterzy - już to powinno Was zachęcić do lektury. Może komuś
brakować profesjonalnego opisu fachu tytułowej szeptuchy. Jednak wydaje mi się,
że to nie o to w tej lekturze chodzi. Książkę polecam wszystkim tym, którym wieś sprzed 15-20 lat nie jest obca, jak również tym, którzy nie mieli okazji poznać takiej magicznej, pełnej klimatu wsi. To
trzeba czuć, mieć we krwi. Ja z książką spędziłam bardzo miło czas i wrócę do
niej pewnie nie raz, aby zobaczyć, co też słychać u Oleny.
Bez wątpienia nasze życie było lepsze, ale tamto zdecydowanie
ciekawsze. My w Waniuszkach staliśmy na niewzruszonym fundamencie składającym
się z tego, co babcia nazywała zasadami, proboszcz Słowem Bożym, a doktor
Janota tradycją. Z pewnością było to chwalebne, ale niewygodne jak gorset z
fiszbinami. Nikt jednak nie miał wątpliwości, co jest dobre, a co złe, co
grzech, co wstyd, podczas gdy w świecie wszystko się pomieszało jak groch z
kapustą, i zdarzało się, że złodziej zostawał biznesmenem, a łgarz dyplomatą.
(str. 50)
Moja ocena:
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam tyle ile mam wzrostu - 2.3 cm
Cieszę się, że książka przypadła Ci do gustu. Mam ją na swojej półce i niebawem się za nią zabieram.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze świadczy o pisarce, iż mimo braku doświadczenia z tej dziedziny potrafi napisać tak realistyczną powieść :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Sporo pracy musiała włożyć w to aby uzyskać informacje o języku, zwyczajach a przede wszystkim tak pięknie opisać podlaską wieś.
UsuńO szeptuchach wręcz muszę! Temat którym interesuje się od dawna ;) wiem, że Pani Kasia Enerlich też szykuje o nich książkę ;
OdpowiedzUsuńDziękuję Sabino za informację, będę się rozglądać. Jestem ciekawa jej podejścia do tematu.
UsuńMiałam przyjemność czytać książki tej autorki, więc tym bardziej nie mogę się doczekać "Szeptuchy". Bardzo mnie ciekawi. Bardzo mnie cieszy, że lektura ma taki niepowtarzalny klimat, że wspomina ten świat i czas, który minął. Pamiętam jak sama biegałam do cioci wieczorem, na kubek ciepłego mleka, pachnącego miękkim futrem Mućki. Brakuje mi tych chwil. A wiesz, moja prababacia urodziła się w mieście, w nim mieszkała i kiedyś pojechała na wieś do dalszej rodziny. Tam dokonała wiekopomnego odkrycia, że mleko jest od krowy, a jajko bierze się z kurzej dupki... ależ to był dramat i zupełny szok. Do końca swojego długiego życia nie tknęła już jajka i mleka. Bo zawsze była przekonana, że mleko i jajka są z fabryki. Więc kiedyś, kiedyś ludzi też mieli swoje wyobrażenia, nawet trochę współczesne :)
OdpowiedzUsuńTo mnie zaskoczyłaś swoją prababcią ;)
UsuńCoraz bardziej kusi mnie ta książka, tyle już o niej ciekawych opinii czytałam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tobie się podobała, bo chyba się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńDobra lektura, nie ma co :) kiedy ją czytałam żałowałam, że u mnie na wsi nie ma takiej Szeptuchy, albo czegoś równie zadziwiającego :)
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie Twoja wysoka ocena. Książka jest tego warta:)
OdpowiedzUsuńCzekałam na Twoją recenzję i ogromnie mnie cieszy, że jest właśnie taka:)
OdpowiedzUsuńSłyszałem, że książka jest świetna. Twoja recenzja mnie w tym utwierdza.
OdpowiedzUsuńTrochę nie moja tematyka, ale strasznie zaciekawił mnie tytuł, a Twoja recenzja przekonała mnie, że może powinnam odejść od swych przyzwyczajeń i jednak sięgnąć po tę książkę...
OdpowiedzUsuńKsiążka dla mnie obowiązkowa, mam na nią chęć od dawna. Tytuł jest zapisany i czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńSkuszę się, by sięgnąć po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam "Szeptuchę" Iwony Menzel i bardzo mi się podobała ta opowieść. Aż żal bylo zamykać książkę po skończeniu lektury. Podobał mi się przedstawiony w niej świat i subtelne nawiązania do "Konopielki" Redlińskiego.
OdpowiedzUsuń