"Podróż zimowa", Amelie Nothomb
autor: Amelie Nothomb
tytuł: "Podróż zimowa"
wydawnictwo: MUZA S.A. , Warszawa 2011, str. 94
ISBN: 978-83-7495-972-8
Z półki
Amelie
Nothomb urodzona w Japonii pisarka belgijska, znana na świecie autorka
kilkunastu książek tłumaczonych na 35 języków. Laureatka licznych nagród
literackich, w tym prestiżowej nagrody Akademii Francuskiej (1999). Do tej pory
w języku polskim ukazały się m.in.„Higiena mordercy”, „Z pokorą i uniżeniem”, „Rtęć”,
„Metafizyka rur”, „Kosmetyka wroga”, „Krasomówca”, „Sabotaż miłosny”.
Pierwsze
spotkanie z autorką, chyba jedynie ze względu na ilość stron „Podróży zimowej”
wypadło nad wyraz dobrze.
Główny
bohater to pracownik elektrowni – Zoil, którego imię jest dość nietypowe. Mianowicie
jego odpowiednik w starożytności skrytykował dzieło Homera. Autorka dużą wagę
przypisuje imionom. Alienor – niepełnosprawna pisarka, której imię Zoilowi
przywodzi na myśl potwora. Natomiast Astrolab, imię drugiej kobiety to
odpowiednik syna Heloizy i Abelarda. Zoil już na samym początku zdradza swój
plan. Bohater opowiada o dniu, w którym poznał A. Maleze. W trakcie inspekcji
do mieszkania na poddaszu jednej z paryskich kamienic poznaje dwie kobiety. Sprawdzenie
dokumentacji doprowadza go do odkrycia, że Alienor Maleze to pisarka, której książkę
zaraz po spotkaniu zamówił w księgarni. Myli się jednak, gdy okazuje się, że tą
słynną pisarką nie jest piękna Astrolab a niepełnosprawna, odrażająca Alienor. Jednak
trochę wbrew sobie coraz częściej spotyka się z kobietami, gdyż pozostaje pod
urokiem Astrolab. Dziwi go postępowanie ukochanej, dlaczego tez pozostaje w
nieogrzewanym mieszkaniu z tą „odrażającą kobietą”. Zoil postanawia pozbyć się
Alienor.
Lubię
krótkie formy, ta była również interesująca, gdyż autorka na naprawdę niewielu
stronach umieściła sporo informacji, które stworzyły pewną, interesującą całość.
Nie ma tu zbędnych słów, przydługich opisów, zachowany jest pewien plan i autorka
sztywno się jego trzyma. Fabuła bardzo
intrygująca, a kończy się w tak interesującym momencie. Zoil w swojej historii
wraca do własnego dzieciństwa, kiedy to okazało się, że miał być dziewczynką o
imieniu Zoe, a gdy urodził się chłopcem, matka na tyle się uparła, co do
imienia i został Zoilem. Chłopiec już od najmłodszych lat utożsamił się ze
swoim starożytnym odpowiednikiem i aby pozbyć się złej sławy postanawia w wieku
15 lat w trakcie ferii wyjechać do rodzinnego domku letniskowego, aby w spokoju
przetłumaczyć „Iliadę” i „Odyseję”.
Zoil
wzbudzał we mnie mieszane uczucia. Zachwycałam się jego podejściem do życia,
zacięciem w realizacji zamierzonych celów. Jednocześnie wzbudzał lęk tym
samozaparciem i przerażał tym, co planował zrobić. Irytował również w nazywaniu
niepełnosprawnej kobiety odrażającą głupią babą.
Podsumowując
świetna pozycja pomimo tych kilku niedogodności, o których wspomniałam.
Moja ocena: 6/10
Książka bierze udział w wyzwaniach:
"Przeładowana półka z książkami" (wyzwanie własne - 6/128)
"Przeczytam tyle ile mam wzrostu" - 0.7 cm
Myślę, że tym razem to książka zupełnie nie dla mnie. Te imiona mnie przerażają, ledwo mogłam je przeczytać, a już zapomniałam. Też myślę, że Zoil by mnie irytował...
OdpowiedzUsuńAmelie w każdej swojej książce wymyśla takie dziwaczne imiona! :) Ma to swój urok. :) Może jednak kiedyś się przemożesz i spróbujesz?
UsuńJa mam prawdziwego fioła na punkcie Nothomb - jeśli chcesz możesz u mnie przeczytać recenzję "Kosmetyki wroga" i "Higieny mordercy". "Sabotaż" też czytałam, ale z recenzją czekam na przesyłkę z Matrasa, z moim własnym egzemplarzem. :) Szkoda w sumie, że zaczęłaś od "Podróży zimowej" - myślę że "Kosmetyka wroga" jest zdecydowanie lepsza jak na początek z tą autorka. Poza tym większość jej prac ma tyle stron co "Podróż" więc świetnie sie nadaje do czytania w przerwie w pracy czy w autobusie - chociaż ciężko ją nazwać taką lekturą "na chwilę", bo ślad po niej zostaje w głowie na długo.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś byłby zainteresowany innymi książkami Nothomb, to poza tymi które wymieniłaś w pierwszym akapicie, po polsku ukazały się jeszcze: "Peplum", "Słownik imion własnych", "Antychrysta", "Kwas siarkowy", "Dziennik jaskółki", "Ani z widzenia, ani ze słyszenia", "Tak wyszło", "Pewna forma życia" i "Zabić ojca". :) :) :) Mam nadzieję, ze ktoś skorzysta z Twojej recenzji i tej listy, bo naprawdę warto! Pozdrawiam. :)
Dziękuję Lustitia za Twój komentarz. W wolnej chwili zajrzę do Ciebie i przeczytam te opinie, może faktycznie coś mnie zauroczy ;)
UsuńFabula jakoś mnie nie zaciekawiła. Raczej książka nie dla mnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńpo-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com
A mnie książka zaintrygowała! Rozejrzę się za nią w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńMnie też ta książka zaintrygowała :) Do tej pory miałam dwa spotkania z twórczością pani Nothomb. "Z pokorą i uniżeniem" bardzo mi się podobało, natomiast "Kwas siarkowy" znudził mnie, zmęczył i w ogóle nie przekonał.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej autorce, ale fabuła tej książki mnie zaintrygowała.
OdpowiedzUsuńImiona rzeczywiście są wyjątkowo dziwne... :)
OdpowiedzUsuńo matko, co za imiona :) a do książki jakoś mnie nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o autorce, ta historia brzmi tak dziwacznie i intrygująco, że z ciekawości sięgnę:)
OdpowiedzUsuńhmmm no tak średnio mnie ciekawi, ale absolutnie na ,,nie" to nie jestem :)
OdpowiedzUsuń