"Na wietrze diabeł przyjechał", Katarzyna Mlek
autor: Katarzyna Mlek
tytuł: "Na wietrze diabeł przyjechał"
wydawnictwo: Flosart, Działdowo, 2013, str. 139
ISBN: 978-83-63395-13-1
premiera: 9/12/2013
Gdy
tylko nadarzyła się okazja zapoznania z nowym dzieckiem Katarzyny Mlek – „Na
wietrze diabeł przyjechał”, bardzo chętnie po nią sięgnęłam. Już sam temat
poruszający istoty nimf, diabłów, zaklętych w konie dusz bardzo mnie
interesuje, wiec tym bardziej byłam pewna, że lektura bardzo mi się spodoba. O
różnego rodzaju skrzatach, wodnikach, rusałkach i im podobnych pierwszy raz
czytałam w książce „Bestiariusz Słowiański” Pawła Zycha i Witolda Vargasa.
Kolejnym takim tytułem poruszającym temat klechd, czy podań ludowych była
„Stara Słaboniowa i Spiekładuchy” Joanny Łańcuckiej. Przyszedł czas i na ten
tytuł, bez obawy po niego sięgnęłam, gdyż autorkę znam z powieści
psychologicznej „Zapomnij patrząc na słońce”, która wywarła na mnie niesamowite
wrażenia.
„Na
wietrze diabeł przyjechał” to zbiór 6 historii połączonych jedną osobą.
Przenosimy się do wsi Laliki, w lata osiemdziesiąte XX wieku. Tymże łącznikiem
pomiędzy wszystkimi historiami jest inżynier budownictwa – Zbyszek, który
dostał za zadanie skontrolowanie budowy miejscowego kościoła. Jednak pobyt w
tej beskidzkiej wsi nie będzie dla Zbyszka czymś łatwym. Laliki nawiedza bardzo
silny wiatr, który wydawałoby się, że przeczuwa strach mieszkańców i wie, w
jakim momencie najmocniej należy uderzyć. Z wiatrem tym walczy proboszcz Michał
Buba, i nie rzadko udaje mu się go przegonić. Jednak nie odpowiada to jego
przełożonym i zostaje przeniesiony w bardzo odległe miejsce. Teraz Zbyszek musi
trochę za namową i prośbą byłego proboszcza ochraniać Laliki, dopóki ktoś
odpowiedni go nie zmieni.
Jak
wspomniałam wcześniej, autorkę znam jedynie z powieści psychologicznej i
sięgając po ten tytuł nie spodziewałam się, że przeczytam tak świetną lekturę.
To sześć opowiadań w bardzo umiejętny sposób skonstruowanych. Napisanych prostym
i przystępnym językiem, dzięki czemu lekturę pochłania się w jednej chwili. Ten
język zarazem prosty i przystępnym jest tak magiczny, że opisy wiatru
niszczącego wieś są tak realistycznie opisane, że momentami ciarki mi po
plecach przechodziły.
Laliki
to wieś jak każda inna. Mieszkańcy to zazwyczaj ludzie starsi, którzy wierzą w
przepowiednie, wiele przeszli w swoim życiu. Jednak nie poddają się i walczą o
swoje domy, gospodarstwa. Wiedzą, kiedy należy odpuścić i poczekać, gdyż tak
należy jednak wiedzą również, kiedy należy stawić opór. I robią to bez
zastanowienia, ramię w ramię.
Zbyszek
jest głównym narratorem tych sześciu historii przepełnionych magicznymi
istotami. To dzięki niemu czytelnik poznaje mieszkańców tej niewielkiej
miejscowości: myśliwego Pysza, Heńka, który konie kochał, czy Janka Szalbota,
który przytulał się do drzew. Każda z tych historii jest inna, każda mrozi krew
w żyłach.
Od
momentu, gdy zaczęłam interesować się Słowianami, różnego rodzaju folklorem i
obrzędami coraz chętniej sięgam po tego typu lektury. Pozwalają one przenieść
się w świat magiczny pełen różnych zaczarowanych stworów. Niestety ten świat
już umiera, mało jest osób przekazujących te historie, wsie umierają, słowo
umiera. Dzięki osobom, które podejmują się spisania tych opowieści, próbują
dotrzeć do tych, którzy jeszcze pamiętają te zamierzchłe czasy, wierzyli w
gusła, możliwe, że chociaż fragment tej historii przetrwa.
Przeobrażenie,
jakiemu przeszedł Zbyszek Linert, od osoby sceptycznie nastawionej do przesądów
do tego, który w miarę czasu staje na czele wsi, aby bronić ją przed złem,
wnikliwe scharakteryzowanie bohaterów pobocznych, oraz plastyczny język i
bardzo realistyczne opisy powodują, że książka staje się bardzo interesującą
lekturą, która wprowadza dzisiejszego czytelnika w świat magii i zabobonów.
Ciekawa
jestem, czym też Katarzyna Mlek nas jeszcze zaskoczy? „Na wietrze diabeł
przyjechał” to niewielkich gabarytów książka, jednak z jak wielkim przekazem.
Moja ocena: 8/10
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Empemedia - dziękuję serdecznie.
Książka bierze udział w wyzwaniach:
1.0 cm
Bardzo mi się podoba okładka tej książki. Też lubię legendy i podania, ostatnio wsiąknęłam w trylogię Bohatyr słowackiego autora, pełnej właśnie słowiańskich mitów.
OdpowiedzUsuńBohatyr jest rewelacyjny, czytam właśnie drugą część "Smoczą cesarzową".
UsuńPodoba mi się okładka, tematyka i pomysł na fabułę. Zapamiętam i postaram się przeczytać!
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze niczego tej autorki, ale chętnie to zmienię. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com
Bardzo intrygująca lektura. Oryginalny tytuł, nieziemska okładka i ciekawa fabuła:) Super!
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie wiadomo czym autorka nas zaskoczy. Aż boję się tego...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to nie byłam do niej za bardzo przekonana, ale zmieniłam zdanie;)
OdpowiedzUsuńPo pierwszy, bardzo udanym spotkaniu z prozą autorki, chętnie sięgnę po innej jej książki. :)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie jak najbardziej! :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
P.S: sięgnę po nią na pewno ;)
Bardzo podoba mi się okładka, jest taka oryginalna... chyba przeczytam ;p
OdpowiedzUsuńhttp://nessiesshelves.blogspot.com/