"Zgoda na szczęście", Anna Ficner-Ogonowska
autor: Anna Ficner-Ogonowska
tytuł: "Zgoda na szczęście"
wydawnictwo: Znak, Kraków 2013, str. 566
ISBN: 978-83-240-2034-8
Człowiek ma ograniczony
niespodziankami, które szykuje los, wpływ na własne życie.
Anna
Ficner-Ogonowska jest nauczycielką, mężatką i matką dwójki dzieci. Jej pierwszą
powieść „Alibi na szczęście” mąż wysłał potajemnie do wydawnictwa. Książka
błyskawicznie podbiła serca czytelniczek i trafiła na wszystkie listy bestsellerów.
Podobnie entuzjastycznie przyjęta została druga książka autorki, „Krok do
szczęścia”.
Poprzednie
części bardzo mi się podobały- szczególnie „Alibi na szczęście”. „Krok do
szczęścia” trochę mniej, natomiast „Zgoda na szczęście” trochę mnie już
nudziła.
Jednak
najpierw skupię się na fabule.
Hania
w końcu zaufała Mikołajowi i powierzyła mu swoje serce. Niestety w jej życiu
szczęście nie zawsze ma miejsce. A to choroba jej ukochanej przyjaciółki, która
spada na nią jak grom z jasnego nieba, a to zawał ojca jej ukochanego. Decyzja czy
powiedzieć siostrze o tajemnicy, która ukrywa przed nią już od jakiegoś czasu i
na domiar złego jej była teściowa odzywa się w najmniej oczekiwanym czasie. Te wszystkie
zawirowania nie pozwalają Hance pogodzić się z jej przeszłością, a tu musi być
teraz wsparcie dla swoich bliskich. Jednak pozwala jej to zrozumieć, że nie
tylko ona czuje żal, tęsknotę za bliskimi. Te wszystkie problemy, które
spotykają jej bliskich powodują, że swoje zmartwienia odsuwa na plan dalszy. Jako,
że nieuchronnie zbliża się najpiękniejszy czas w roku, Boże Narodzenie, Hania
musi tak zorganizować czas, aby go podzielić między szpital, w którym non stop
przy ojcu przesiaduje jej ukochany, a wsparcie dla Domi, następnie kolejne
wizyty u przyjaciółki w szpitalu oraz nie zapominając o wizycie na cmentarzu u
rodziców.
Czy
jej zagmatwane życie w końcu trafi na prostą drogę, czy nadal każdy zakręt
będzie przysparzał nowych zmartwień?
Aby
się o tym przekonać należy sięgnąć po kolejny tom cyklu.
Chyba
nikt się nie spodziewał, że seria będzie miała kontynuację i każdy traktował ją,
jako trylogię. Jednak autorka stworzyła jeszcze jedną część „Szczęście w cichą
noc”, która na dniach ma się ukazać w sprzedaży.
Jednak
ja chyba tak szybko po nią nie sięgnę, pomimo, że w porównaniu z pierwszymi
trzema częściami jej gabaryt jest nie wielki, o ile pamiętam zaledwie 200 stron.
Tak
jak w pierwszych częściach opisy uczuć, które targają główną bohaterkę
wyciskały momentami łzy z moich oczu tak tutaj czułam już przesyt. Rozwlekłe opisy,
przesyt słodyczy, który aż się wylewał wiadrami z opowieści zmęczył mnie
niemiłosiernie. Już chyba bardziej osłodzić się nie dało! Oczekiwałam zwrotu
akcji, przyśpieszenia, nowych wątków. A otrzymałam wręcz zatrzymanie
wszystkiego. Miałam wrażenie, że czytając książkę stoję w miejscu, w jakimś
gęstym kisielu i nie mogę zrobić kroku do przodu.
Nie
mam pojęcia, w jaki sposób dobrnęłam do końca? Najgrubsza pod względem wydawniczym
część, w której brnęłam jak w zaspach, aby bliżej końca i bliżej… a ten koniec
jeszcze tak daleko.
Wydaje
mi się, że w tym wypadku autorka już nie miała pomysłu na dalsze losy bohaterów
i po prostu rozwlekała każdy swój gorszy lub lepszy pomysł jak najdłużej.
„Zgoda
na szczęście” jest na tyle przewidywalna jak serial wszech czasów „Moda na
sukces”. Gdybym wiedziała, że tak mnie psychicznie wymęczy to przeczytałabym
pierwsze 50 stron i przeniosła się od razu to ostatnich pięćdziesięciu.
Hanka
irytowała mnie już w drugiej części, tutaj miałam ochotę jej przyłożyć. To jej
użalanie się nad sobą już bokiem wychodziło, a Mikołaj-, co on w niej widzi??!!
Dawno już bym drzwi przed jej nosem zamknęła.
Podejmę
się stwierdzenia, że „Zgoda na szczęście” to najsłabsza część serii. Autorka przedobrzyła,
chciała za dużo ukazać, za dużo uczuć, za dużo rozwlekłych nieistotnych dla
sprawy opisów- wszystkiego za dużo. Oczekiwałam, że jednak uśmierci kogoś-
przydałoby to smaczku tej historii. Przecież w życiu nie jest tak idealnie a
ludzie po zawałach nie zawsze przeżywają, a tym bardziej tak szybko dochodzą do
zdrowia.
Świat
tu przedstawiony jest za bardzo wyidealizowany- w rzeczywistości tak nie ma.
Po
czwartą część sięgnę z czystej ciekawości, chociaż już nas autorka nakierowała
wraz z zakończeniem „Zgody na szczęście”, o czym będzie. Mam tylko nadzieję, że
tych opisów wysłodzonych tyle nie będzie.
Najdziwniejsze
jest to, że tę część posiadam na własność a to tylko, dlatego, że dwie pierwsze
części mi się podobały a nie lubię mieć luk w seriach na półce.
Szczerze
powiedziawszy, nie wiem czy polecam. Musicie sami zadecydować. Do mnie tak
książka nie przemówiła i cieszę się, że mam już ją za sobą.
Moja ocena: 2-/5
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Agnieszce :D
Książka bierze udział w wyzwaniach:
A ja myślałam, że ta seria jest taka rewelacyjna, ale ostatnio coraz częściej trafiam na negatywne opinie o niej...
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, dopóki nie przeczytałam tej części :(
UsuńKurcze a ja do tej pory czytałam same pozytywne recenzje, ale po serię autorki jeszcze nie sięgnęłam. Twoja opinia dała mi do myślenia, czy rzeczywiście warto poświecić czas na ten cykl
OdpowiedzUsuńFajnego ma męża :-)
OdpowiedzUsuńSerię sobie zdecydowanie odpuszczę, w obawie że wszystkie części będą tak niemiłosiernie rozciągnięte. Poza tym idealizacja książkom obyczajowym nie służy.
O kurczę, ja o tej serii słyszałam same rewelacje, a tu takie coś!
OdpowiedzUsuńW przypadku tej serii trafiłam już na wiele różnych opinii, zatem mam ogromną zagwozdkę... Na pewno sięgnę po pierwszą część, ponieważ czeka na mnie na półce - jeśli spodoba mi się, to skuszę się na kolejne części, ale wszystko okaże się w swoim czasie. Szkoda, że niektórzy autorzy brną dalej w pewne historie, nie uświadamiając sobie, że co za dużo, to niezdrowo...
OdpowiedzUsuńZacznę od pierwszej części i później zobaczę czy to seria dla mnie.
OdpowiedzUsuńZa dużo lukru w lukrze ;-) Nasi pisarze kokosów nie zarabiają, trudno im się dziwić tego typu odcinania kuponów od jakiegokolwiek sukcesu :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, każdą historię trzeba wiedzieć kiedy zakończyć, czasem lepiej wychodzi, gdy jest to jeden tom, a nie trzy.
OdpowiedzUsuńPodaruję sobie tę pozycję :)
OdpowiedzUsuń