"Ślady małych stóp na piasku" Anne-Dauphine Julliand
autor: Anne-Dauphine Julliand
tytuł: "Ślady małych stóp na piasku"
wydawnictwo: Święty Wojciech, Poznań 2012, str. 225
ISBN: 978-83-7516-474-9
Z półki
Kiedy nie można dodać dni do
swojego życia, trzeba dodać życia swoim dniom.
Anne-Dauphine
Julliand dziennikarka mieszkająca w Paryżu. Za książkę „Ślady małych stóp na
piasku” otrzymała dwie nagrody: Prix Pelerin du Temoignagne oraz Paroles de
Patients. Można by powiedzieć, że niewiele wiadomości o autorce można znaleźć w
sieci. Jednak ta książka mówi dużo, aż za dużo.
Anne-Dauphine
Julliand wiedzie szczęśliwe życie przy mężu z dwójką dzieci, a trzecie
wyczekiwane dziecko w drodze. Wszystko wydaje się być w jak najlepszym
porządku, do momentu, gdy kobieta zauważa, że jej córeczka powłóczy nóżką.
Wizyta u lekarza nie pokazuje nieprawidłowości. Jednak zamiast objawy
ustępować, pogłębiają się. Kolejne badania ujawniają, że dziewczynka jest chora
na nieuleczalną śmiertelną chorobę, leukodystrofię metachromatyczną. Niestety jest
za późno, aby uratować dziewczynkę, można jedynie jej pomóc nie odczuwać bólu. Jakby
tego było mało, okazuje się, że ich nienarodzone dziecko również może chorować
na tę chorobę.
Thäis
powoli gaśnie. Najpierw przestaje chodzić, w niedługim czasie mówić, aż w końcu
dochodzi do tego, że przestaje jeść.
Jak
potoczą się losy rodziny nie zdradzę. Tę książkę należy przeczytać, to bardzo
ciekawa pełna cierpienia i walki o dziecko książka. Co w tej książce zaskakuje
to, to, jak Anne ma mądre dzieci. Jak jej młodszy pięcioletni syn jest świadom
choroby siostry, jak po każdym powrocie ze szkoły biegnie do niej, aby opowiedzieć,
co się wydarzyło w ciągu dnia. Jak inteligenta jest Thäis w momencie, gdy
przestaje chodzić potrafi tak pokierować rodzicami, aby ci zanieśli ją w miejsce
gdzie akurat chce, jak świadomie pokazuje rodzicom, gdy już nie widzi, że
wszystko jest w porządku, że jest pogodzona z sytuacją.
To
książka o zaangażowaniu, wielkiej miłości i cierpliwości, pogodzeniu się z
losem.
Historia
ta, to pamiętnik kobiety, która aby poradzić sobie z emocjami postanawia je
spisać. To książka, która wyciska łzy, bo któż byłby obojętny na cierpienie
dziecka, wiedzę, że w żaden sposób nie można już pomóc, a pozostaje jedynie
czekać na nieuniknione. To historia wielkiego wsparcia w rodzinie. To w końcu
pogodzenie się z losem i czerpanie z życia tego najważniejszego, zapamiętywanie
wszystkich szczęśliwych chwil spędzonych z umierającym dzieckiem.
To
moje kolejne spotkanie z wydawnictwem Święty Wojciech. To kolejna książka,
która mną wstrząsnęła, ale dała też nadzieję. Lekturę czyta się bardzo szybko,
napisana jest prostym przystępnym językiem.
Polecam
książkę tym, którzy mają odwagę zmierzyć się z cierpieniem matki, z emocjami,
jakie wywołuje w czytelniku.
To
kolejny tytuł podejmujący temat cierpienia rodziców, nieuleczalnej choroby
dziecka. Nie mam pojęcia, dlaczego ostatnio tak sięgam po tę tematykę. Z
potrzeby chwili, z potrzeby serca? Wiedząc, że będę kończyć książkę ze łzami w
oczach, nie mam obaw, aby po nią sięgnąć, nie mam przesytu tematem.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Ale to jak to jest, pamiętnik autorki książki, czy fikcja? :)
OdpowiedzUsuńTo jest swego rodzaju pamiętnik, ta choroba spotkała naprawdę jej córkę. Poprzez tę książkę autorka chce nam uświadomić, że ze śmiertelną chorobą najbliższych nam osób należy się w pewnym sensie pogodzić i żyć w tym czasie pełnią życia, aby ten bliski w ostatnich swoich dniach przeżył wszystko co najlepsze.
UsuńMiałam zadać to samo pytanie. Lubię literaturę faktu, bo to życie pisze najlepsze historie. O książce nie słyszałam, ale jeśli kiedyś wpadnie mi w ręce dzięki Twojej recenzji pewnie przeczytam.
UsuńTeraz rozumiem, dziękuję za odpowiedź :-)
Usuńnajprawdziwsza, konkretna prawda o Tess, corce Ann oraz zmaganiu calej rodziny z rzeczywistoscia , walka nie o przezycie, choc nigdy nie stracili nadziei, walk o godna smierc i przezycie tego co zostalo malenkiej dziewczynce , w szczesciu i poczuciu milosci...nie moglam powstrzymac lez, gdy teraz sledze poczynania Ann , jej walke o szczescie drugiej corki i jej mimo wszystko wiare i pogode ducha...schylam glowe, czy ja bym tak umiala???
UsuńKsiążkę czytałam niemal rok temu, ale wciąż pamiętam ogrom emocji towarzyszący jej lekturze. Czasem sobie myślę, czy naprawdę są tacy ludzie, którzy potrafią znieść tak wiele i patrzeć na cierpienie ich dziecka...
OdpowiedzUsuńKolejna wartościowa książka, którą jak widzę muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńPolecam, naprawdę warto zapoznać się z tematem.
UsuńOsobiście nie lubię tak trudnych tematów, bo potem mam doła...
OdpowiedzUsuńWidziałam ją w miejskiej bibliotece, muszę wypożyczyć:)
OdpowiedzUsuńświetna recenzja od razu mam chęć na tę książkę... o trudnych tematach lubię czytać..
OdpowiedzUsuń