"Beta", Rachel Cohn
autor: Rachel Cohn
tytuł: "Beta"
wydawnictwo: Czarna Owca, Warszawa 2013, str. 320
ISBN: 978-83-7554-609-5
Rachel
Cohn jest uznaną pisarką amerykańską. Zadebiutowała w 2002 roku powieścią „Gingerbread”
i od tamtej pory opublikowała już 11 książek, w tym kilka napisanych wspólnie z
Davidem Levithanem. „Beta” to pierwszy tom cyklu powieści z pogranicza science
fiction adresowanego do starszej młodzieży.
Zastanawiałam się początkowo, skąd ten zachwyt? Wszyscy są oczarowani tym tytułem, recenzja goni recenzję i wszystkie pozytywne. Nie mogłam sięgnąć po nią wcześniej, gdyż miałam inne zobowiązania a stos książek przy łóżku nie zmniejszał się. Jednak, gdy już uporałam się z zaległościami rozpoczęłam w końcu lekturę „Bety”. Czy to jest faktycznie książka warta zachodu i czasu, aby mu poświęcić?
Jak
się okazuje, „Beta”, to książka, którą gdy już weźmiecie w ręce, to nie
odłożycie jej dopóki nie skończycie lektury.
Co
możemy posiadać na własność? Auto, mieszkanie, wyspę o ile nas stać, ogólnie
przedmiot materialny, umiejętności bądź wiedzę. Jednak jest coś, czego nie możemy
mieć na własność- to człowiek, możemy go kochać, miłować, ale nie możemy mu
rozkazywać, kierować jego postępowaniem, narzucać własnego zdania nie licząc się
z jego opinią. Człowieka nie można kupić, to nie rzecz, nie przedmiot
materialny. On odczuwa, cierpi, cieszy się.
Elizja
to nastolatka, jedna z pierwszych klonów beta. Jest stworzona do usługiwania
ludziom. Każdy klon ma wyznaczone zadanie, któremu oddaje się bez reszty. Nic innego
nie można mu robić. Jest posłuszny ludziom i odpowiedzialny. Do tej pory
naukowcy nie podejmowali się klonowania nastolatek, bojąc się ich burzy
hormonalnej. Jednak Elizja im się udała, tak uważa pani gubernatorowa wyspy
Dominium, która w butiku zakupuje beta nastolatkę, aby ta została jej towarzyszką,
po części zastąpiła jej córkę, która wyjechała na Kontynent a przede wszystkim
zabawiała ją i jej dzieci. Elizja pływając w basenie swojej nowej matki doznaje
wizji, przywołuje ją pewien tajemniczy głos- męski głos. Od tamtej pory nie
może zapomnieć o chłopaku, zaczyna odczuwać. Jest pewna, że to chłopak jej
Pierwszej. Jednak czy jest to możliwe, przecież klony są pozbawione uczuć. Czy
Elizja faktycznie jest klonem bez duszy?
Książka
jest rewelacyjna. Prosty, przystępny język, ciekawa fabuła, barwne opisy wyspy
Dominium to coś, co przyciąga. Pędu akcji, jako takiego nie ma, wszystko dzieje
się niespiesznie, jednak, co dziwne nie nudzi. Początkowo wydawałoby się, że
Elizja będzie tylko towarzyszyć bohaterom na różnych imprezach, zabawach, a my,
czytelnicy dostaniemy coś typu filmu Hollywoodzkiego, gdzie mamy do czynienia z
rozpieszczonymi nastolatkami, posiadającymi mnóstwo pieniędzy, bez marzeń, bez
wizji przyszłości. Jednak tak nie jest. Są klony podobnie jak Elizja, które
odczuwają i sprzeciwiają się negatywnemu traktowaniu ich przez ludzi. Dochodzi do
Rebelii, niektóre z nich giną, a niektórym udaje się uciec. Autorka porusza
również temat gwałtu i narkotyków.
Osoba
Elizji została przedstawiona w bardzo interesujący sposób. Autorka skonstruowała
bardzo ciekawą bohaterkę, która jakby się mogło wydawać nie powinna odczuwać, jednak
się okazuje Elizja ma więcej do powiedzenia niż zwykły człowiek. Jej rozważania
nad życiem są o wiele głębsze i bardziej wartościowe, jeśli się nad nimi
mocniej zastanowić.
Ogólnie
mój odbiór książki jest pozytywny. Pomimo mało zawrotnej akcji, która rozpędzi
się bardziej przy końcu historii, po książkę warto sięgnąć. Już nawet dla tego,
aby zapoznać się z wizją przyszłości. Jak może być, gdy nas tu już nie będzie? Może
przekonają się o tym dopiero nasi wnukowie, albo dopiero ich wnukowie. Nie wiadomo.
Wiele było wizji przyszłości, czy to książkowych, czy to zekranizowanych. Chyba
wszyscy wiedzą, o czym mówię? Mi pierwsze strony książki przywiodły na myśl
bajkę, którą oglądałam w dzieciństwie i którą bardzo lubiłam, a mianowicie „Jetsonowie”.
Z tym, że tam klonów nie było a usługujące ludziom roboty, ale to takie moje
pierwsze skojarzenie.
„Betę”
polecam. Warto przenieść się do przeszłości i wyciągnąć wnioski, czy my ludzie
naprawdę możemy tak ingerować w naturę, czy to ma sens, czy mamy aż taką władzę?
A przede wszystkim, czy mamy do tego prawo?
Moja ocena: 4/5
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Tylko 320 stron, więc akcja zapewne mocno skondensowana. Całkiem obiecująco to wygląda :)
OdpowiedzUsuńkiedy jakaś książka ma za dużo dobrych recenzji, też jest mi ciężko uwierzyć w jej wyjątkowość. skoro jednak osoba sceptycznie do niej nastawiona tak mile się zaskoczyła, może i ja spróbuje?
OdpowiedzUsuńNie byłam do niej przekonana, ale może w końcu zmienię zdanie, skoro Tobie się podobała:)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam książki z takiego gatunku, kto wie może się skuszę, taka podróż w przyszłość może nasunąć ciekawe spostrzeżenia na temat istoty człowieczeństwa czy samej nauki. :)
OdpowiedzUsuńDo młodzieży już jakiś czas nie należę, ale czasem lubię poczytać takie książki. Mam nadzieję, że "Beta" niedługo do mnie trafi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mam w najbliższych planach tę pozycję - ciekawi mnie. Liczę na kawal dobrej lektury.
OdpowiedzUsuńZabieram się właśnie do czytania tej książki. Pokładam w niej pewne nadzieje i liczę, że się nie zawiodę! 8)
OdpowiedzUsuń