"A jednak... Strzelę!", Elisabeth Zöller
autor: Elisabeth Zöller
tytuł: "A jednak... strzelę!"
wydawnictwo: Ossolineum, Wrocław 2009, str. 103
ISBN: 978-83-04-04981-9
Z półki
Nie ma przestępstwa bez motywu, nikt nie jest zły bez powodu.
Książka trafiła do mnie przez
przypadek, nie z żadnych rekomendacji, pierwszy raz zobaczyłam ją w księgarni
internetowej, zainteresował mnie opis, cena również zachęcała-, więc dodałam do
koszyka. „A jednak… strzelę!” to niewielkich rozmiarów książka, zaledwie 103
strony. Jednak treścią, jaką w sobie zawiera, mogłaby obdarować kilka innych
tytułów. Dużo tam cierpienia, strachu, emocji, bezradności.
Historia Niko rozpoczyna się od
teraźniejszości, od rozprawy w sądzie, gdzie na ławie oskarżonych są jego „koledzy”
z klasy: Matthias, Kevin i Raphael. Oskarżeni są oni o dość brutalne pobicie
chłopca, oraz jego wcześniejsze szantażowanie, zastraszanie, bicie i poniżanie.
To krótka historia, którą ciężko
streścić, przez ten nawał emocji, jakie we mnie wywołała. To niemy krzyk Niko o pomoc, jednak strach
przeważa i w końcu o tą pomoc nikogo nie prosi. Z obawy o matkę, która straciła
pracę a niedawno odszedł od nich ojciec-, aby nie dostarczać jej jeszcze więcej
kłopotów. Nie zwierza się również starszemu bratu, aby nie wyjść na tego
słabeusza.
Podjęty jest temat gier
komputerowych, tych bardziej brutalnych gdzie się zabija. Autorka pokazuje jak
wbrew pozorom niewinna gra może zepsuć myślenie dziecka, jak może nim
pokierować ku złemu, ku przemocy.
W pewnym momencie po wizycie na
forum samobójców w Niko przechodzi przemiana- ktoś, kto był ofiarą i niewolnikiem, może stać się silny- z ofiary
na oprawcę. Jak cienka musi być ta granica, gdzie każda decyzja zawodzi, każdy
pomysł wyjścia z sytuacji wydaje się beznadziejny, nawet popełnienie
samobójstwa powoduje myśl, że jednak poprzez to działanie oprawca zwycięży? I
co zrodziło się w głowie chłopca, aby stać się oprawcą? W Niko zbudziła się
postawa agresywna i buntownicza. Ten bunt zaczął manifestować wobec matki,
brata, przestał chodzić do szkoły, a wolny czas zaczął spędzać przed komputerem
„zabijając swoich oprawców”.
To historia bardzo samotnego chłopca żyjącego
w świecie prawa pięści, który nie może sobie poradzić z rzeczywistością. Niko opisuje
nam to w formie pamiętnika, w pewnym momencie usprawiedliwia swoich oprawców,
co powoduje, że godzi się trochę ze swoją sytuacją. Jego przemianę zauważyć
można przy spisywaniu historii: gdy był ofiarą każdy dzień był oznaczony,
natomiast gdy rozpoczyna się w nim przemiana w oprawcę już nie zaznacza w
swojej historii jaki to dzień miesiąca.
Elisabeth Zoller poruszyła temat,
który jest obecny w szkołach, może trochę zamiatany pod dywan, ale jest. Mam
wrażenie, że szkoła zmieniła swoją funkcję z wychowawczo- naukowej na samą
naukę. Szkoła powinna być miejscem gdzie idziemy z radością, po wiedzę, aby
spotkać się z przyjaciółmi. Jednak przemoc w szkole jest coraz częstsza,
występuje tzw. zjawisko fali. Jestem silniejszy, starszy, więc mi podlegasz i robisz,
co mówię. Wszyscy wiedzą, że dzieje się źle, lecz nie ma odważnego, aby się
temu przeciwstawić, i oprawcy stają się w ten sposób silniejsi, poza prawem.
Książka pisana prostym jednak dość
dosadnym językiem. Historia opisana jest w miarę chronologicznie, pomimo, że
rozpoczyna się od teraźniejszości. Bohaterzy bardzo dobrze nakreśleni, w pewnym
momencie sam czytelnik może wywnioskować, dlaczego ci chłopcy są tak agresywni wobec
Niko.
Okładka jak najbardziej adekwatna
do zawartości. Przedstawia chłopca, lekko zamazana postać w ruchu, co może
sugerować ucieczkę.
„A jednak… strzelę!” to książka
poruszająca, która pozostanie w pamięci na długi czas.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
"W prezencie"
wow, zapowiada się super, już mam na nią chęć!
OdpowiedzUsuńTemat niezwykle ciekawy i ważny! Do tej pory głównie z filmów mi znany ale za książką koniecznie muszę się rozejrzeć!
OdpowiedzUsuńMam skojarzenia z książką, którą kiedyś czytałam "Inny Eliot"- polecam Ci lekturę (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/22769/inny-elliot). Natomiast Po Twojej recenzji z chęcią bym przeczytała "A jednak...". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWspaniale się zapowiada:)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja i książka, pierwszy raz o niej słyszę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAutorki nie znam, ale Twoja recenzja zachęciła mnie wystarczająco do zapoznania się z tą książką :)
OdpowiedzUsuń