2 w 1
"Córka opiekuna wspomnień", Kim Edwards
Jest rok 1964. Norah jest w ciąży. Pewnego śnieżnego dnia Norah dostaje skurcze i dr Henry (jej mąż który jest ortopedą) postanawia zawieść ją do szpitala, informując wcześniej o sytuacji jej lekarza prowadzącego dr Bentleya. Niestety z powodu zamieci lekarz nie dociera na czas i dr Henry sam postanawia tylko przy pomocy pielęgniarki odebrać poród.
Żona rodzi mu pięknego synka, którego postanawiają nazwać Paul. Ku zdziwieniu lekarza rodzi się jeszcze dziewczynka- dziewczynka z zespołem Downa.
Po własnych doświadczeniach z dzieciństwa- jego siostra urodziła się z wadą serca i zmarła w wieku 14 lat, a matka nie potrafiła się pogodzić ze stratą córki- postanawia, że powie żonie, że córka urodziła się martwa. Dziewczynkę postanawia oddać do domu dziecka. Dostarczyć ma ją tam pielęgniarka obecna przy porodzie. i tu już wiadomo, że dziewczynka nie zostanie tam oddana. Caroline- pielęgniarka postanawia samą się nią zaopiekować.
Jakie są losy małej Phoebe?
Co się dzieje z rozpaczoną matka, która nawet nie mogła zobaczyć córeczki?
Czy ojciec nie ma wyrzutów sumienia?
Czy Caroline sobie poradzi?
Te i wiele pytań nasuwa się w trakcie czytania tej pozycji.
To bardzo poruszająca powieść psychologiczna, która karze nam zastanowić się, zadać sobie pytanie: jak my byśmy postąpili w tej sytuacji?
Chociaż już minęło trochę czasu od jej przeczytania, nadal zmusza do refleksji.
"Sztorm stulecia", Stephen King
Długo krążyłam wokół tej książki w bibliotece, po tym jak obejrzałam film już jakiś czas temu. Obawiałam się formy scenariusza.
No jak to czytać? Przecież to strasznie rozprasza.
W końcu się zmotywowałam i zaczęłam.
Bardzo spodobało mi się wprowadzenie przed faktyczną akcją. King mówi dlaczego właśnie zdecydował się na napisanie scenariusza na 3 odcinki serialu a nie powieści właśnie, czy ta wyspa faktycznie istniała?
I gdy tylko padł "pierwszy klaps", przed oczami stanęły mi obrazy filmy, wszystko zaczęło się układać w piękną całość. Po prostu musiałam się wczytać- gorzej było z późniejszym oderwaniem się od książki.
A moim bohaterem, którego darzyłam akurat największą sympatią był i jest Andre Linoge- jak i w filmie tak i w książce. Niby nic takiego nie robił- ale się działo, oj działo!
Ja wiem ktoś powie, przecież to czarny charakter- tylko co z tego takie charakterki też trzeba cenić- a jeszcze aktor odgrywający tą rolę. . .
I wbrew moim wcześniejszym obawom udało mi się przeczytać książkę. Wydaje mi się, że to dobrze, że w moim wypadku najpierw był film a później dopiero książka, bo obawiam się czy gdybym nie obejrzała filmu to książkę bym przeczytała???
Polecam książkę. . . polecam film. . . ja chętnie jeszcze raz bym go obejrzała.
Jest rok 1964. Norah jest w ciąży. Pewnego śnieżnego dnia Norah dostaje skurcze i dr Henry (jej mąż który jest ortopedą) postanawia zawieść ją do szpitala, informując wcześniej o sytuacji jej lekarza prowadzącego dr Bentleya. Niestety z powodu zamieci lekarz nie dociera na czas i dr Henry sam postanawia tylko przy pomocy pielęgniarki odebrać poród.
Żona rodzi mu pięknego synka, którego postanawiają nazwać Paul. Ku zdziwieniu lekarza rodzi się jeszcze dziewczynka- dziewczynka z zespołem Downa.
Po własnych doświadczeniach z dzieciństwa- jego siostra urodziła się z wadą serca i zmarła w wieku 14 lat, a matka nie potrafiła się pogodzić ze stratą córki- postanawia, że powie żonie, że córka urodziła się martwa. Dziewczynkę postanawia oddać do domu dziecka. Dostarczyć ma ją tam pielęgniarka obecna przy porodzie. i tu już wiadomo, że dziewczynka nie zostanie tam oddana. Caroline- pielęgniarka postanawia samą się nią zaopiekować.
Jakie są losy małej Phoebe?
Co się dzieje z rozpaczoną matka, która nawet nie mogła zobaczyć córeczki?
Czy ojciec nie ma wyrzutów sumienia?
Czy Caroline sobie poradzi?
Te i wiele pytań nasuwa się w trakcie czytania tej pozycji.
To bardzo poruszająca powieść psychologiczna, która karze nam zastanowić się, zadać sobie pytanie: jak my byśmy postąpili w tej sytuacji?
Chociaż już minęło trochę czasu od jej przeczytania, nadal zmusza do refleksji.
Moja ocena: 4/5
"Sztorm stulecia", Stephen King
Długo krążyłam wokół tej książki w bibliotece, po tym jak obejrzałam film już jakiś czas temu. Obawiałam się formy scenariusza.
No jak to czytać? Przecież to strasznie rozprasza.
W końcu się zmotywowałam i zaczęłam.
Bardzo spodobało mi się wprowadzenie przed faktyczną akcją. King mówi dlaczego właśnie zdecydował się na napisanie scenariusza na 3 odcinki serialu a nie powieści właśnie, czy ta wyspa faktycznie istniała?
I gdy tylko padł "pierwszy klaps", przed oczami stanęły mi obrazy filmy, wszystko zaczęło się układać w piękną całość. Po prostu musiałam się wczytać- gorzej było z późniejszym oderwaniem się od książki.
A moim bohaterem, którego darzyłam akurat największą sympatią był i jest Andre Linoge- jak i w filmie tak i w książce. Niby nic takiego nie robił- ale się działo, oj działo!
Ja wiem ktoś powie, przecież to czarny charakter- tylko co z tego takie charakterki też trzeba cenić- a jeszcze aktor odgrywający tą rolę. . .
I wbrew moim wcześniejszym obawom udało mi się przeczytać książkę. Wydaje mi się, że to dobrze, że w moim wypadku najpierw był film a później dopiero książka, bo obawiam się czy gdybym nie obejrzała filmu to książkę bym przeczytała???
Polecam książkę. . . polecam film. . . ja chętnie jeszcze raz bym go obejrzała.
Moja ocena: 4/5
Ty kusicielko:D. I to podwójna:)). Obie książki mi się spodobały i pojawiły się na mojej liście. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w swoich czytelniczych planach. Została już dostarczona do mego domu, a teraz wystarczy już tylko znaleźć chwilę wolną :)
OdpowiedzUsuńOd dawna marzę, aby przeczytać obie książki. Kinga najchętniej widziałabym u siebie na półce już na stałe, bo film podobał mi się przeogromnie i podczas oglądania nie czuć tego, jak długo on trwa :)
OdpowiedzUsuń