"Gosposia prawie do wszystkiego", Szwaja Monika
Główną bohaterką jest Maria Strachocińska. Niegdyś specjalistka od komparatystyki (literatury porównawczej) na Uniwersytecie Warszawskim., otwierająca przewód doktorski. Jednak poznaje przystojnego Aleksa- zdolnego adwokata- i zakochuje się w nim bez pamięci. Porzuca pracę na uczelni i postanawia oddać się całkowicie urządzaniu mieszkania.
Mieszkanie doprowadza do doskonałości, na życzenia męża urządza eleganckie przyjęcia, jednak nie czuje się na nich dobrze. Nie pociągają jej rozmowy o niczym. Nie dość, że urządza sama przyjęcia to jeszcze "na życzenie" męża musi sama po nich sprzątać, bo ten nie zniósł by obecności kogoś obcego w domu.
Po 4 latach takiej tyrady postanawia wrócić na Uniwersytet. Jednak piękny, przystojny mąż postanawia jej to wyperswadować- ręcznie!!! I to był jego pierwszy i ostatni raz.
Mareszka postanawia odejść od męża tyrana, który nie dość że ją pobił to jeszcze wmówił zakochanym w nim teściom, że Marysia była pijana i po prostu upadła.
Maria zakłada własne konto, a z konta wspólnego wypłaca sobie ekwiwalent za jej pracę przy boku męża.
Pakuje swoje rzeczy, zabiera jedno z aut i wyjeżdża. Postanawia pojechać do swojej teściowej, która kontaktuje się ze swoimi znajomymi w Szczecinie i tam Marysia postanawia osiąść na jakiś czas.
Początkowo nie chce wracać na uczelnie, bo wie, że mąż zacząłby najpierw właśnie szukanie jej od uczelni. I wpada na pomysł, że zatrudni się jako gosposia prawie od wszystkiego. Stawia wygórowane warunki: jej stawka tygodniowa to 1200zł, pracuje u jednej rodziny nie dłużej niż 6 tygodni.
I wbrew pozorom jest zainteresowanie jej pracą, którą robi doskonale.
Książka pełna humoru, ciepła, lekka i przyjemna chociaż czasami przewidywalna. Mamy w niej doczynienia z rasizmem, dziewczynką do towarzystwa, niepełnosprawnością, miłością do starszego pana czy fałszywą przyjaciółką.
Nie należy bać się wyzwań i tkwić w toksycznym związku. Przede wszystkim należy myśleć o sobie i dążyć do celu spełniać swoje marzenia.
Mieszkanie doprowadza do doskonałości, na życzenia męża urządza eleganckie przyjęcia, jednak nie czuje się na nich dobrze. Nie pociągają jej rozmowy o niczym. Nie dość, że urządza sama przyjęcia to jeszcze "na życzenie" męża musi sama po nich sprzątać, bo ten nie zniósł by obecności kogoś obcego w domu.
Po 4 latach takiej tyrady postanawia wrócić na Uniwersytet. Jednak piękny, przystojny mąż postanawia jej to wyperswadować- ręcznie!!! I to był jego pierwszy i ostatni raz.
Mareszka postanawia odejść od męża tyrana, który nie dość że ją pobił to jeszcze wmówił zakochanym w nim teściom, że Marysia była pijana i po prostu upadła.
Maria zakłada własne konto, a z konta wspólnego wypłaca sobie ekwiwalent za jej pracę przy boku męża.
Pakuje swoje rzeczy, zabiera jedno z aut i wyjeżdża. Postanawia pojechać do swojej teściowej, która kontaktuje się ze swoimi znajomymi w Szczecinie i tam Marysia postanawia osiąść na jakiś czas.
Początkowo nie chce wracać na uczelnie, bo wie, że mąż zacząłby najpierw właśnie szukanie jej od uczelni. I wpada na pomysł, że zatrudni się jako gosposia prawie od wszystkiego. Stawia wygórowane warunki: jej stawka tygodniowa to 1200zł, pracuje u jednej rodziny nie dłużej niż 6 tygodni.
I wbrew pozorom jest zainteresowanie jej pracą, którą robi doskonale.
Książka pełna humoru, ciepła, lekka i przyjemna chociaż czasami przewidywalna. Mamy w niej doczynienia z rasizmem, dziewczynką do towarzystwa, niepełnosprawnością, miłością do starszego pana czy fałszywą przyjaciółką.
Nie należy bać się wyzwań i tkwić w toksycznym związku. Przede wszystkim należy myśleć o sobie i dążyć do celu spełniać swoje marzenia.
Moja ocena: 5/5
Mnie zaciekawiłaś swoją recenzją, więc oczywiście zapisuję:). Kiedy ja to wszystko przeczytam... Ale wobec ciekawej ksiażki nie można przejść obojętnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mam własną :) zresztą jak wszystkie M.Sz.
OdpowiedzUsuńUwielbiam pióro tej kobiety !!!
Kasiu jak nie czytałaś wcześniej innych zacznij od początku :)
Taka typowa Szwaja, którą swoją drogą bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńSabinko tak właśnie czytając Gosposię, zauważyłam że powinnam zacząć od Dziewic hahaha. Nic to, nadrobię zaległości ;o)
OdpowiedzUsuńKasiu zacznij całkiem od początku, wierz mi :) nie ma jak ciąg....
OdpowiedzUsuńWiele osób nie lubi jej twórczości, bo książki wyrwane z kontekstu nie sa dobre... ja wiem i mój M. nawet ,że Szwaje czyta się od dechy do dechy !!! ale od początku :)
http://www.monikaszwaja.pl/index.php?k=13&lang=pl
Wszystkie moje koleżanki już przeczytały - pożyczając ją ode mnie. A ja jeszcze nie... Ale lubię Szwaję. Z polskich pisarek takich lekkich powieści to chyba najbardziej właśnie jej książki mi podchodzą.
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością tej pani, ale coś mi się wydaje, że już niedługo się to zmieni ;)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu czytałam tą książkę, podobała mi się :)
OdpowiedzUsuń